Hiszpania wygrywa puchar świata w piłce nożnej, pierwszy raz w historii!
Muszę przyznać, że bez uczucia zdrady własnego kraju, kibicowałam mocno Hiszpanii, La Roja (czerwonym) od samego początku pucharu świata. Z wielu powodów, jak i cała Hiszpania chciałam aby czerwoni wygrali niedzielny finał. Można zapytać, dlaczego taka Aussi (z korzeniami w Polsce) jak ja, nosi czerwone barwy? Jest jeden powód, czuję że oni na to zasłużyli. Podróż do finału była bardzo długa, ale nabrała rozpędu w 2008 kiedy Hiszpania zdobyła tytuł mistrza Europy. A Australia, no cóż, piłka nożna nie jest naszą najmocniejszą stroną. Oczywiście z dumą ubieram zielony strój w czasie konkurencji olimpijskich, czy krykieta lub rugby, ale niedzielnego wieczoru wspierałam z całego serca mój drugi dom.
¡Todos Somos La Roja! Wszyscy jesteśmy czerwoni!
Wszyscy – miliony w Hiszpanii oglądających finał w telewizji, fani w różnych zakątkach na świecie, kibice którzy udali się do Południowej Afryki, Rodzina Królewska, Rafa Nadal i Pau Gasol na stadionie, kelnerzy w restauracjach ubrani w czerwone jersey podczas pracy, i nawet obcokrajowcy tacy jak ja – wszyscy wspierali drużynę. Ulice Madrytu, Barcelony i każdego z większych miast były zapełnione kibicami. W Pampelunie w której odbywa się obecnie fiesta, San Fermin (bieg byków), impreza nigdy nie była tak wielka. Co jak co, ale Hiszpanie potrafią imprezować.
Niedzielny wieczór nie należał jednak do najłatwiejszych. Jak można było oczekiwać, finał był nerwowy i przepełniony emocjami. Pierwsza połowa pełna była fauli i braku kontroli gry z obu stron. Wszyscy oczekiwali dogrywki. Dzięki bogu odbyło się bez czerwonych kartek dla naszej drużyny. Cały mecz jednak sprowadza się do 116 minuty, pod sam koniec dogrywki. Oglądałam finał w domu, z grupą bliskich przyjaciół, wszyscy ubrani w czerwone barwy, z wielką flagą Hiszpanii trzymaną wysoko. W miarę upływu czasu, duma i oklaski przeplatały się z nerwami i przekleństwami, a w końcu nawet modlitwą. Panie daj nam chwałę. Jestem pewna, że Wszechmogący jest bezstronny podczas takich międzynarodowych imprez sportowych. Nie mniej jednak decydujący gol padł. Dosłownie poczułam jak moje serce staje na ułamek sekundy, przed tym jak wszyscy wydarli się GOOOOL. Płacząc, krzycząc, biegając jak wariaci, cieszyliśmy się z bramki. Trzy minuty później, po zakończeniu meczu, chłopcy pobiegli do basenu, wykonać jednoczesny skok radości!
Kochamy Hiszpanię i tutejszych ludzi, za ich pasję do życia, są oni odrobinę szaleni i beztroscy, ośmielają się żyć i kochać życie tak, że wszyscy chcemy tak robić.
Pozdrowienia dla drużyny, która zagrała widowiskowy mecz, gratulacje dla Andresa Iniesty, który zdobył dla nas bramkę, gratulacje dla Ikera Casillasa kapitana i bramkarza, który zatrzymał wiele prób napastników, gratulacje dla Holandii, która była bardzo twardym zawodnikiem w finale. Podziękowania dla Rodziny Królewskiej która wspierała z prawdziwym uczuciem i emocjami naszych zawodników. Oraz pozdrowienia dla całej Hiszpanii, która doświadcza teraz obecności w sportowej elicie.